Na początek ok 2 łyżeczek masła Shea przełożyłam do miseczki i odstawiłam na chwilę, aby zmiękło (trzymam je w lodówce). Dodałam ok 3 łyżek zwykłego cukru, kilka kropli olejku zapachowego ( u mnie cedrowy; zapach lasu nie jest moim ulubionym zapachem, użyłam go ze względu na jego właściwości) oraz oliwki do ciała - na oko, do uzyskania odpowiedniej konsystencji. I już :-)
W porównaniu z peelingiem kawowym, ten jest o wiele bardziej delikatny. Jest ciekawą odmianą, kiedy nie mam ochoty na mocne tarcie. A poza tym super nawilża! Surowe masło Shea ma taką konsystencję, która mi niesamowicie utrudnia wtarcie go w ciało - brak mi czasu i cierpliwości. Ale tutaj sprawdza się genialnie. Jest to dla mnie kosmetyk dwa w jednym - zabieg zarówno peelingujący i mocno nawilązający.
Polecam zabieganym leniuszkom, nie trzeba używać balsamu ;-)
Polecam zamiast cukru dodać soli morskiej :) Drapie niemiłosiernie :)
OdpowiedzUsuńKawowy stosuję od dawna, ale cukrowego jeszcze nie próbowałam, dzięki za pomysł :)
OdpowiedzUsuńSkładniki świetne. Podobne jak te w peelingach Organique, które baaardzo lubię :)
OdpowiedzUsuń